Index FAQ Użytkownicy Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj Zaloguj
Forum Anioły Cienia Strona Główna
Rejestracja       Profil        Galerie
Kroniki Nevahell
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Anioły Cienia Strona Główna Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy



Dołączył: 05 Sie 2006
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Wto 14:09, 08 Sie 2006 Temat postu:

ale pierwsze i drugie tak Very Happy ja jeszcze się dowiem co to za piosenki ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy



Dołączył: 05 Sie 2006
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Wto 14:11, 08 Sie 2006 Temat postu:

druga to zapomnij o tym :]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Violethia
mało czarności...



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Wto 14:15, 08 Sie 2006 Temat postu:

Taa - Google, wielka potęga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy



Dołączył: 05 Sie 2006
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Wto 14:17, 08 Sie 2006 Temat postu:

Dwa pierwsze kojarzyłam to też fakt Razz odrazu rzuca się wyrazisty dla tych zespołów rym ale trzeci cytat pierwszy raz czytałam Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ireath
Anioł nad aniołami,czarny najczerniejszy



Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:58, 08 Sie 2006 Temat postu:

Robi się coraz bardziej ciekawiej...xD

P.S. Vanessa17 proszę jeśli byś mogła nie pisz post pod postem Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Violethia
mało czarności...



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Wto 17:38, 08 Sie 2006 Temat postu:

Sędziwy anioł obdarzony fiołkowymi oczami, w których można było wyczytać tylko to, co on sam chciał ujawnić, siedział przy bogato zdobionym biurku w gabinecie umiejscowionym na najwyższym piętrze wieży Domu Mistrza. W dłoni, opartej o blat ciężkiego mebla, trzymał list od Adany Boskiej, którą miał szczęście (czy może raczej obowiązek) poznać niecałe 20 lat temu. Po jego wargach błąkał się lekki, niezbyt przyjemnie wyglądający uśmiech. W oczach Naoriego czaiła się przekora i złośliwość – uczucia nadzwyczaj nie pasujące do jego wizerunku. Wstał z obitego błękitną skórą fotela, aby rozprostować jasnobrązowe skrzydła i wyjrzeć za okno, z którego widać było oszałamiającą panoramę: krąg miasta otoczony bajecznie kolorowymi łąkami, a w oddali ciemną linię puszczy pełnej okazów flory i fauny, które mogłyby zainteresować niejednego naukowca. Jednak prawie dwustuletniego starca nie interesowały zwierzęta, ani rośliny. Przenikliwy umysł Mistrza był zaprzątnięty myślami o swej dawnej podopiecznej i jej liście. Wiedział doskonale, że Adana nie jest głupia, w końcu sam pomagał jej trenować umysł i uczył najważniejszych zaklęć, aż w końcu w dziedzinie magii i samokontroli nie miała sobie równych. Przewidział, że domyśli się, iż to on spowodował pojawienie się Myzraela na Iret, ale nie miał najmniejszego zamiaru wtajemniczać jej w swoje plany. Postanowił nie odpisywać natychmiast, niech biedna cesarzowa podenerwuje się, pomartwi, a on wyśle jej, powiedzmy po tygodniu, wiadomość, z której Adana nie dowie się niczego konkretnego, ale jednoznacznie dającą do zrozumienia, iż Naori nie ma jej nic do powiedzenia. Stary anioł po raz kolejny uśmiechnął się do swoich myśli.

***
Czarnowłosy człowiek obudził się z głębokiego snu za sprawą impulsu elektrycznego, który komputer wysłał do jego mózgu. Wygrzebał się z jedwabnej pościeli, która rozkosznie rozgrzewała ciało. Stanął na nogach i wcisnął jeden z wielu migocących przycisków na rozległym pulpicie sterowniczym.
W jednej chwili łoże znikło, ukazując surowe, puste wnętrze statku kosmicznego.





Lśniący robot bezszelestnie wsunął się do gabinetu. Na środku stał niebieski fotel, a tuż przy nim masywne biurko zarzucone było różnorodnymi papierami i grubymi woluminami oprawionymi w skórę. Obiektyw cyfrowej kamery, zastępującej droidowi wzrok, ślizgał się po schludnym wnętrzu. W pewnej chwili zielona dioda zalśniła, na moment zabłysło oślepiające światło, pokonując półmrok pomieszczenia. Od dawna nieużywana klisza fotograficzna, znów znalazła zastosowanie: utrwalono na niej kilka słów wypisanych ręką Naoriego na najlepszym ekologicznym papierze, wyrabianym ze sztucznie wyhodowanego gatunku drzewa, które nie ginie po ścięciu. Słowa te były zagadkowe i pozornie bezsensowne. “Nie pozwól, żeby mój uczeń spotkał się z Nim.”

Myzrael czuł strach. Otaczała go ciemność pełna grozy przepojonej lepką chciwością. Jednak głęboko w podświadomości czuł, że mrok jest mu przyjazny. Uciekał przed czymś, a może gonił to... Nie mógł sobie przypomnieć. Ciemność wirowała wokół niego, zagłuszała wszelkie myśli i uczucia. Pozostawał tylko niepokój. Białe plamki zatańczyły mu przed oczyma, brutalnie przerywając doskonałość ciszy. Poczuł ból, gdy świadomość zaczęła powracać. Usłyszał śpiew ptaków. Gdy poruszył dłonią, igiełki chłodu przeszyły jego ciało aż do szpiku. Jęknął cicho. Śpiew stał się głośniejszy. Ptaki... Ptaki krzyczą za oknem... To nie okno. To moja głowa... Ogłuszające dzwonienie zmusiło Myzraela do przebudzenia.
- Najwyższy czas! – skrzekliwy głos odbił się echem w czaszce anioła. Po raz kolejny miał sen. Sen zabierający jego duszy spokój i poczucie bezpieczeństwa. Uciekał przed czymś, co chciało mu pomóc. Wiedział o tym, ale uciekał, wiedziony impulsem... Uciekał czy gonił? Niepewność wciąż powracała. Gonił? Uciekał? Chaos, myśli uciekają przez otwory w rozumie, w sercu. Może to dobrze? Nie mógł uwolnić się od pytań, które z każdym dniem, z każdą chwilą przytłaczały go coraz bardziej.
Duży, ognistopióry ptak siedział tuż obok łóżka, pilnując pół-anioła.
- Najwyższy czas! Eeeee-Ik!
- Najwyższy czas? – powtórzył Myzrael nieprzytomnie.
- A-udiencja! Ik! Ik!
Młodzieniec gwałtownie zerwał się z posłania, szybko wcisnął się w galowy strój, wykonał niezbędne czynności toaletowe i pędem wybiegł z komnaty. Feniks niespiesznie począł czyścić pióra.
- Eeeee-Ik!

a to jest fragment, który osobiście uwielbiam:



Z przestronnej, wyłożonej beżowo-złotą glazurą łazienki dochodziły szum wody, kojący zapach wanilii i wiśni, a także późnogotycka muzyka – wielogłosowy chór. Tony unosiły się, by po chwili opaść, tworząc podniosły nastrój, który ani na moment nie zakłócił przytulnej atmosfery pomieszczenia. Na lewo od drzwi, w płytkiej niszy stała miniaturowa wieża stereofoniczna, a tuż obok kunsztownie wykonany, ciężki stojak na kompakty. Z wysokich głośników, doskonale wkomponowanych we wnętrze, powoli, z nieubłaganą konsekwencją sunęły przytłaczające dźwięki pieśni, drążąc śliskie ścieżki na kamiennej posadzce.
Wśród waniliowo-wiśniowych oparów, w strugach ciepłej wody stałą niewysoka dziewczyna, najwyżej dziewiętnastoletnia. Kołysała lekko biodrami w rytm muzyki, z zamyśleniem spoglądając na krople łączące się w strumyczki, spływające po szklanej szybie. Fiołkowe oczy zmrużyła lekko, gdy pozwoliła, by przezroczysta ciesz zmoczyła jej włosy. Wąskie strumyki zostawiały mokre ślady na jasnym czole, obok ciemnych rzęs, omijając rzadka pokryty drobnymi piegami nos, aby dosięgnąć niezbyt szerokich, pełnych warg, które zwykle, wespół ze stanowczymi, wąskimi, kpiąco uniesionymi brwiami, wyginały się w drwiącym uśmiechu. Trójkątną twarz okalały półdługie, jasnobrązowe włosy.
Violethia pozwoliła, by nieco wody dostało się do jej ust. Czuła słodki smak, zabarwiony nutką korzennego, leśnego aromatu. I kropelką ledwo wyczuwalnej goryczy. Dziewczyna skrzywiła się lekko, wypluła płyn. Wyszła spod prysznica. Dokładnie wytarła się granatowym ręcznikiem, po czym okręciła nim włosy. Podeszła do dużego lustra, z dezaprobatą spojrzała na zaparowane szkło. Przetarła je ręką na wysokości twarzy. Pociągnęła rzęsy czarnym tuszem, przyglądała się przez chwilę swemu odbiciu, po czym sięgnęła po karminową szminkę. Użyła jej oszczędnie. Wiedziała, że nie potrzebuje żadnych kosmetyków
Staranie wytarła włosy. Zrobiła przedziałek po prawej stronie, tuż nad łukiem brwiowym. Związała kosmyki za uszami w dwa zawadiackie kucyki. Niesforna grzywka, jak zwykle, opadała na lewą część czoła. Violethia wciągnęła ciemne bojówki. Sprawnie założyła obcisłą wiśniową bluzeczkę, która podkreślała jej figurę. Na szyi zawiesiła tasiemkę z małym, czarnym kluczykiem. Krytycznie spojrzała w lustro. Zadowolona, przybrała swój zwyczajny, drwiący wyraz twarzy i ruszyła w stronę drzwi, po drodze wyłączając wieżę.
Młody chłopak o czarnych włosach siedział rozparty w ciemnoczerwonym fotelu. Zmrużył duże, ciemne oczy. Idealnie prosty nos i wąskie wargi nie pasowały do tych oczu. Drobna postura także nie. Jedynie szerokie, czarne, połyskujące czerwonawo skrzydła wydawały się idealnie harmonizować z hebanowymi tęczówkami. Luźna koszula, niedbale nałożona, odsłaniała obojczyki. Zawieszony na cienkim łańcuszku klejnot przypominający kształtem łzę rozsiewał tęczowe błyski. Anioł utkwił bezwzględne, zimne źrenice w długim srebrnym sztylecie, który spoczywał w jego dłoni. Obracał go powoli w ręku, mierząc wzrokiem gładką powierzchnię klingi i zdobienia na rękojeści. Orzechowe drzwi za jego plecami otworzyły się. Stanęła w nich dziewczyna ubrana w bojówki.
- Violethia... Wreszcie, już myślałem, że się utopiłaś. – Jego głos był wyprany z jakichkolwiek emocji, mimo to w oczach dziewczyny pojawiły się wesołe błyski. Obeszła fotel i stanęła naprzeciw niego.
- Już myślałam, że się zadźgałeś. Gdybyś naprawdę myślał, że coś mi się stało, to przyleciałbyś mnie ratować.
- Wtedy zobaczyłbym cię nago.
- Wiem, że skrycie o tym marzysz.
- Tak. Nie szkodzi, że jestem prawie pięć razy od ciebie starszy. – Nutka rozbawienia, odrobina sarkazmu, jak zwykle.
- No wiesz, nie wyglądasz. Ciekawe dlaczego?
- Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić. – Znów żadnych emocji, kamienna twarz.
- Ale co ty byś beze mnie zrobił?
- Prawdopodobnie to samo, co robię do tej pory.
- Myślisz, że dojdzie do twojego spotkania z Myzraelem bez mojej pomocy?
- Myślę, że tak. Tylko trochę się opóźni. Ja mam czas.
- Tylko, że Myzrael nie ma go tyle, co ty.
- Dlatego nie zabiję cię. Na razie.
- Mógłbyś być odrobinę milszy.
- Mmm?
- No wstań w końcu z tego fotela. Chodź do mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ireath
Anioł nad aniołami,czarny najczerniejszy



Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:57, 09 Sie 2006 Temat postu:

Mi się też najbardziwej podobał ten fragment co tobie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Violethia
mało czarności...



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Czw 8:47, 10 Sie 2006 Temat postu:

Myzrael jeszcze nigdy nie znalazł się w tej części pałacu. Szedł onieśmielony za sługą cesarzowej. W sali tronowej było tylko kilka osób. Gdy przekroczył próg i ruszył w kierunku monumentalnego tronu po ciemnobłękitnym dywanie, Adana władczo machnęła ręką. Na ten znak salę opuścili: grupka kolorowych dworzan, dwóch nadętych ministrów i wyniosły doradca. Były adept Akademii Imperium myślał, iż został sam na sam z władczynią, jednak po chwili ujrzał czarnowłosego człowieka siedzącego tuż obok tronu.
Gothrey – nowoprzybyły dworzanin Adany. Był szczupły, półanioł nie mógł ocenić jego wzrostu, gdyż siedział. Ubrany w obszerny kubrak i szerokie spodnie, przez ramię miał przewieszoną dużą płócienną torbę.
Druid? A może jakiś uzdrowiciel?
Przyglądając się twarzy człowieka, Myzrael widział chude pociągłe policzki, ciemne włosy sięgające ramion, gdzieniegdzie zaplecione w warkoczyki zakończone drewnianymi koralikami. Brodę także zdobiło kilka nierównej długości splecionych kosmyków. Spod wąsów wyzierały szerokie usta, a nad nimi pyszniły się wydatny nos i oczy... Oczy, które mogłyby pojawić się w niejednym koszmarze sennym. Przenikliwe i lekko zamglone, ale wszystkowidzące. Zielonobrązowe, przywodziły na myśl drzewa i szumiący las.
Adana spojrzała na Myzraela wyniośle, unosząc podbródek.
- Jak się czuje mój gość? – Zatroskane spojrzenie, mimowolne zmarszczenie czoła, czy to właśnie jest TA Adana, o której opowiadano półaniołowi?
- Doskonale, dziękuję Waszej Wysokości.
- Opowiedz nam zatem o swojej, jak to nazywasz, misji. – Cesarzowa zdawała się nie zauważać obecności uzdrowiciela. Widząc niepewne spojrzenia rzucane przez Myzraela w stronę człowieka, powiedziała:
- Darzę Gothreya pełnym zaufaniem, mów.
Niezbyt uspokojony adept Akademii pokrótce zreferował przebieg swojej wyprawy, nadzieje i obawy związane z nią, opowiedział o sobie i Imperium. Adana słuchała z uwagą, lekko kiwając głową. Wspominała.
Gdy jej gość zamilkł, przemówiła. Myzrael wzdrygnął się na dźwięk jej głosu – lodowatego i wrogiego.
- Pamiętasz dzień, gdy twój umysł nawiedził Nataniel? – Nie czekając na odpowiedź, kontynuowała. – Nie próbuj się z nim kiedykolwiek kontaktować. Zostaniesz tutaj, chyba, że Naori poprosi o twój powrót do Imperium.
Półanioł otworzył usta, żeby zaprotestować, ale Adana przerwała mu ruchem dłoni.
- Możesz zwiedzać miasto, moja biblioteka stoi dla ciebie otworem, jednym słowem, jesteś moim gościem. I będziesz nim, aż do chwili, gdy powrócisz do Imperium lub złamiesz prawo. A teraz wyjdź.
Myzrael z trudnością skłonił się, całą siłą woli zmusił się aby nie wybiec z sali. Wyszedł spokojnie, z tym samym spokojem pokonał zawiłe korytarze pałacu, a gdy tylko znalazł się w swojej komnacie, wybuchnął. Czuł gorycz i złość. Jak ona może? Jak może go zatrzymywać? Jak może mu zabraniać kontaktować się z NIM? Jak może niczym nie uzasadniać swojego postępowania?
- Zamilcz! – Fuknął na ptaka, który najwyraźniej miał wielką ochotę odpowiedzieć mu na pytania. – Wiem, że jest cesarzową! Wiem, że ona wie o wiele więcej o NIM! Wiem!
Niczym mały chłopiec rzucił się na łóżko, ale w tym momencie jego wzrok padł na małą książeczkę leżącą na szafce nocnej. Na wymalowanego na okładce smoka i ukryty wśród kwiatów tytuł. Dlaczego wcześniej go nie zauważył? „Bo nie byłeś gotów” Glos w jego głowie zaskoczył go, ale wydawał się swojski, jakby był tam od zawsze.
Myzrael, zanim zaczął czytać, rzucił ostatnie spojrzenie na okładkę, gdzie widniały szkarłatne litery, układające się w tytuł „Legenda Nataniela” .




Czarnowłosy chłopak powoli wstał z fotela i podszedł do Violethii. Ironiczny uśmiech wciąż gościł na jego wargach, gdy dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję,
- Jak myślisz, co teraz zrobię? – szepnął jej do ucha.
- Myślę, że... – Złożyła delikatny pocałunek na jego policzku. – Pójdziemy teraz do sypialni.
- A po co? – Wydawał się rozbawiony.
- Żebym mogła rzucić w ciebie poduszką!
- Ze mną nie ma tak łatwo, skarbie. Nigdy ci się nie uda we mnie trafić.
- Tak uważasz?
Za odpowiedź wystarczył jeden drwiący uśmiech. Dziewczyna złapała czarnoskrzydłego za nadgarstek i pociągnęła w stronę masywnych drzwi. Ten z ociąganiem poddał się.



Kilka tygodni po rozmowie z cesarzową, czarnowłosy półanioł siedział w pałacowej bibliotece i przeszukiwał stosy pożółkłych zwojów.
- Myzraelu!
Półanioł podniósł głowę znad pamiętnika pisanego w prawie wymarłym języku. Ujrzawszy wołającego, rozpromienił się. Wstał, rozprostowawszy ciemne skrzydła. Ukradkiem schował do wiszącej na oparciu krzesła torby czytany przed chwilą zwój. „Dokończę później”
- Szukałem cię, bo chciałem ci coś pokazać.
- Dobrze. – powiedział, wyczekująco patrząc w oczy Thomasowi.
- Ale nie tutaj, musimy wyjść do ogrodu.
„Kolejny niedorzeczny pomysł synka cesarzowej” pomyślał Myzrael z ironią. Nie wiedzieć czemu, Otwartość i szczerość Thomasa działała mu na nerwy. Przyszły władca Iret przez całą drogę mówił coś o swoim nowym wynalazku, objaśniał jego działanie, snuł wizje dotyczące zastosowań. Adept Akademii nawet nie usiłował go słuchać, ale mimo to każde słowo zapisywało się gdzieś w podświadomości – szkolenie dawało o sobie znać. Dlaczego wciąż nie mógł sobie przypomnieć, co takiego szczególnego jest w Iret i jego władczyni? Przecież doskonale pamiętał, że Naori z rozrzewnieniem wspominał ten świat i Adanę.
W ogrodzie nie zauważył niczego nowego, żadnej skomplikowanej maszynerii, żadnych trybików, żadnego kolosalnego urządzenia. „No tak, jestem na Iret. Żadnych komputerów.” Tymczasem Thomas wyjął z kieszeni mały sześcian wykonany z przezroczystej substancji. Bił od niego chłód. „Czyżby lód?” Jakby wyczuwając myśli Myzraela, Thomas uśmiechnął się i pokręcił przecząco głową. Czarnowłosy zmarszczył brwi. Syn Adany ostrożnie postawił sześcianik na fioletowym piasku. Nic się nie stało. Zawiedziony Myzrael poprawił torbę na ramieniu i już chciał odejść, gdy poczuł, że energia przezroczystego sześcianu zauważalnie wzrosła – to Thomas położył na nim zielony listek. Do niedawna żywy, teraz zwęglony, powoli zamieniał się w popiół.
- Kondensuje w sobie energię pobraną z otoczenia, jeśli go włączyć. – Thomas szepnął kilka słów i bez wahania podniósł swój wynalazek i schował do kieszeni. – Zobacz, nawet piasek jest teraz zimny.
Miał rację, piasek, cały dzień magazynujący ciepło promieni słonecznych, teraz powoli wilgotniał od skraplającej się na nim pary wodnej. Kwadratowa kałuża na ścieżce.

Nareszcie w swojej komnacie. Za oknem ciemność, wilgotne, nocne powietrze. Myzrael siedział przy swoim biurku i przy świetle samotnej świecy czytał.
„...a potem rozpadłem się na miliardy cząsteczek. Nic nie czułem, niczego nie widziałem, a może po prostu ni chciałem. Bałem się tego, że mój mózg ulegnie uszkodzeniu. Wiem praktycznie wszystko o portalach i ich działaniu. Wiem, że najmniejszy błąd w obliczeniach może sprawić, że zmaterializuję się, dajmy na to, kilka metrów pod powierzchnią ziemi. Wtedy nie przeżyłbym, aby o tym opowiedzieć, bo cząsteczki mego ciała pomieszałyby się z cząsteczkami minerałów zawartych w glebie, co uniemożliwiłoby całkowite i poprawne zmaterializowanie się mojej osoby. Uderzenie gorąca, które zaparło mi dech, nie pochodziło od portalu. To była atmosfera docelowego świata. W moim mniemaniu było to Nevahell – pustynny świat, zamieszkany przez Troidów. Wielcy, w wolnym przekładzie na język Ethennu – Troidzi, byli istotami właściwie legendarnymi. Według mitu, ich przywódcą jest wielki wojownik, anioł, którego imię zostało zakazane. Był on jednym z najszlachetniejszych przedstawicieli rasy, o najczystszej krwi i najznamienitszym nazwisku. Jednak z nieznanych nikomu powodów zdradził. Nikt już nie pamięta na czym polegała jego zdrada, jednak przekłady mówią o niezwykle podłym i karygodnym czynie. W każdym razie Rada Imperium skazała Go na banicję. Wygnano Bezimiennego na Nevahell – świat pustynny i, jak wtedy uważano, niezamieszkany. Jednak Nienazwany znalazł tam sprzymierzeńców. Nie wiadomo, czy żyli oni wcześniej na Nevahell, czy może On ich sprowadził. To właśnie Troidzi. Są niebezpieczni i lubią zabijać. Swego czasu kilka światów zniknęło bez śladu. Mówi się, że to sprawka Nienazwanego i jego poddanych, jednak nie udowodniono im żadnej winy. Nie został nikt, aby opowiedzieć o najeźdźcach. Ja osobiście nie daję wiary tej opowieści, gdyż, jak wiadomo, to legenda, a legendy mają to do siebie, że niewiele w nich prawdy.
Najprawdopodobniej portal wyrzucił mnie kilka metrów nad powierzchnią planety, ponieważ moim pierwszym wspomnieniem z tego świata jest przejmujący ból w całym ciele. Nie zdarłem sobie skóry, bo spadłem na piasek o fioletowej barwie. Sypkie wydmy pokrywały cały horyzont. Pamiętam też zapach, ostry i ciężki...”

Fioletowy piasek? Gryzący zapach? Czyż nie tak zaczęła się przygoda Myzraela? Półanioł pełen wątpliwości ocknął się z policzkiem na starożytnym zwoju. Szukał, ale nie mógł odnaleźć fragmentu o Troidach, aby przeczytać go jeszcze raz. Przetarł oczy o jeszcze raz rzucił okiem na pergamin.
„Po nocnym spotkaniu, które przeciągnęło się prawie do samego świtu, czułem ogromne zmęczenie. Rzuciłem się na łoże z nadzieją na kilkugodzinny sen, jednak ten nie przychodził. Męczyły mnie wątpliwości i pytania bez odpowiedzi. Czułem tępy ból rozchodzący się po wszystkich członkach mojego ciała i ciężar powiek, które z ledwością mogłem unieść na kilka milimetrów. Mimo niewyspania, wycieńczenia podróżą i mojej szczerej chęci, upragnione zapomnienie nie przychodziło, co więcej miałem coraz mniejszą ochotę na odpoczynek. Postanowiłem wyjść na zewnątrz i przewietrzyć moje skołowane myśli. Lekki zefirek wiał od wschodu i niósł ze sobą wilgotne, lekkie powietrze, które napełniało mnie optymizmem. Na dworze było zimniej niż przewidywałem, więc po krótkiej chwili zmarzłem dostatecznie, aby pomyśleć o powrocie do pałacu.
Wśliznąłem się do swojej komnaty i usiadłem na sofie tuż obok biblioteczki wypełnionej książkami, które były jakby specjalnie dobrane dla mnie. Albo poprzedni mieszkaniec miał podobne zainteresowania i gust, albo ktoś tutaj znał mnie dostatecznie dobrze, aby wypełnić te półki moimi ulubionymi tytułami. Pośród woluminów znalazłem tomy poświęcone astronomii, starożytnej i nowej magii, historii aniołów i ludzi, stare legendy i podania, a nawet moje ukochane „Przygody Alchemika”. Moją uwagę zwróciła nieznana mi dotąd publikacja: mała książeczka oprawiona w, jak mi się zdawało, srebrzystobiałą skórę. Na jej grzbiecie nie był wytłoczony żaden znak, więc zdjąłem ją z półki. Złocone brzegi stron i okładka wykonana nie ze skóry, lecz z drobniutkich perełek, idealnie identycznych rozmiarów i kształtu, które połączone były ze sobą nićmi tak cienkimi, że prawie niewidocznymi, sprawiały nadzwyczajne wrażenie. Front tego arcydzieła ozdabiał wymalowany purpurową farbą kwiecisty motyw i smok z przerażająco otwartą paszczą.”

Myzrael automatycznie odwrócił się i zobaczył małą, srebrzystobiałą książeczkę ze smokiem na okładce, leżącą na szafce przy łóżku. Wcześniej jedynie przekartkował ją i przeczytał kilka zdań na chybił trafił. Teraz spojrzał na tomik z nowym zainteresowaniem.





I jak na razie, na tym koniec - nie napisałam więcej. Może kiedyśSmile Jesli Wam się podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ireath
Anioł nad aniołami,czarny najczerniejszy



Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:09, 11 Sie 2006 Temat postu:

Jak zwykle świetne Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Anioły Cienia Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2002 phpBB Group
Thčme DarkX créé pour phpnuke par Mtechnik.net et modifié pour phpBB 2 par BreakoBus
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Regulamin